poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Brunner, Orzechowce, Werner - Forty Twierdzy Przemyśl

Na wstępie chcę tylko zaznaczyć, że moja wiedza o historii fortów jest na tyle marna, że daruję sobie podawanie informacji o ich dziejach, bo dla mnie ważne jest to co dzieje się tu i teraz, co niebawem zmieni swoją postać, być może na lepsze, ale raczej (jak zwykle) na gorsze. A pasjonaci historii czujący niedosyt z łatwością znajdą masę informacji na temat tych obiektów w Internecie, bo nie ma sensu powtarzać któryś raz z kolei tego samego.

Końcówka sierpnia, wakacje. Przekonana, że teraz nic nas nie zaskoczy znowu nakręcam się na forty. Mieć je tak blisko, widzieć tak niewiele. To wkurza. Fort IX "Brunner". Jak zwykle witają nas żółte tabliczki ostrzegawcze, czy tam zakazujące wstępu. Żadna nowość, na to nie warto zwracać uwagi. Choć po pewnym czasie ich nadmierna ilość staje się podejrzana, jedziemy dalej. Coś się dzieje. To coś ogranicza się do postawienia ochroniarza w przyczepce. A ciul z nim, nie widać go. Poterna wygląda zachęcająco, więc idziemy, a raczej zjeżdżamy po błocie do środka. Tam niestety okazuje się, że nie da się przejść na drugą stronę, gdyż wewnątrz znajduje się za dużo wody. Wracamy więc na zewnątrz myśląc jak zaatakować obiekt od drugiej strony. Plany jednak krzyżuje ochroniarz, który wypada pozdrowić nas wieloma 'miłymi" i "ciepłymi" słowami. Mimo pewnego niedosytu, optymizm nas nie opuszcza i udajemy się w kierunku Fortu X "Orzechowce". Tam jest podobnie: tabliczki i ochrona - na pohybel!! Idziemy od drugiej strony. Tam udaje się zobaczyć nieco więcej. Moje skłonności do długich, wąskich i ciemnych tuneli, oraz błota ponownie zostają zaspokojone, choć nie do końca, bo muszę się pilnować na tyle by wpuścili mnie z powrotem do samochodu. Nie udało się zobaczyć wszystkiego jednak i tak fort zrobił na mnie spore wrażenie. Kolejnie atakujemy Fort XII "Werner". Mimo dość sporej opłaty za wstęp barierki się ruszają, a eksponaty pleśnieją - wiem czepiam się, ale jeśli ktoś chce pooglądać sobie ekspozycję, czy posiedzieć w jakimś dziwnym pomieszczeniu, nie powiem co przypominające które oświetlają lampki choinkowe - to polecam! W innym wypadku nie warto, choć w sumie warto, a z resztą.. idźcie i oceńcie sami.

Rzecz, która wkurza najbardziej to to, że w trakcie wakacji forty są niedostępne dla zwiedzających. Kto jest uparty i ma gdzieś zakazy to sobie poradzi. Gorzej jeśli ktoś przejechał kawał drogi i ma akurat pecha i ochroniarz nie śpi. Choć prace trwają od roku nic tam się konkretnego nie dzieje, tylko zrobili bagno i utrudnili zwiedzającym życie. Bo jakby nie można było po kolei zająć się każdym z osobna, skończyć i brać się za kolejny. Lepiej rozpieprzyć wszystko, zakazać wstępu i czekać nie wiadomo na co.

Przemyśl, forty, mają to coś, co przyciąga. Chce się tam wracać niezależnie od tego jakie trudności trzeba pokonywać. Zarośla, tarki, błoto, czy też problemy z namierzeniem danego obiektu i ta radość w momencie, gdy w końcu trafiamy w odpowiednie miejsce. Czasami wystarczy pojechać tam raz, poczuć to i człowiek chce tam wracać, szukać, bo może akurat trafi się na coś co kiedyś się przeoczyło. Swego rodzaju dzikość, to że natura jakby przyjęła do siebie te szczątki niegdyś wspaniałych, potężnych budowli tworzy wyjątkowy klimat. Wchodząc do fortu, niekiedy walcząc z latarką o to, by jej słabe światło choć w niewielkim stopniu pokonało panujący w środku tuneli mrok, cisza i chłód panujące wewnątrz sprawiają, że człowiek uświadamia sobie potęgę Twierdzy.

Człowiek żyje nadzieją, że niektóre rzeczy się nie zmienią, że będą jak dziś tak i przez najbliższe lata - by nie pisać wieki - w swej niezmienności trwały. A jednak wszystko się zmienia i mimo może dobrych chęci, wszystko wchodzi jak zawsze. Sztuczne, niepasujące oświetlenie, pomalowane ściany, ogrodzenie, parking tuż pod obiektem, ochrona, kasa biletowa, może niedługo też budka z kebabem? Czy tego chcemy? FORTY NIE SĄ DLA WSZYSTKICH !!! Jeśli ktoś nie jest w stanie przedrzeć się przez parę krzaczków, pogodzić się z faktem, że może mieć na sobie trochę błota i potknąć się o kawałek betonu, to niech siedzi w domu na dupie i ogląda zdjęcia w Internecie. Tak będzie lepiej dla wszystkich i dla tego betonu również.

Czy koniecznie w dzisiejszych czasach wszystko trzeba przystosowywać pod większość? Chociaż ta masa tego nie doceni, a prawdziwi pasjonaci zostaną przez to pokrzywdzeni?
Jednak komercja i tak zwycięża. To smutne i przerażające zarazem.

O ile forty robią bardzo dobre wrażenie, nawet w swej zarośniętej formie to prace które tam trwają(?) wręcz przeciwnie. Gońcie dziadów i nie przejmujcie się niczym. Zwiedzajcie, póki jeszcze jest co oglądać i jest za darmo.