Osoby decydujące się na zwierzaka w domu chcą, by choć odrobinę przywiązało się ono do swojego właściciela. U zwierząt terrariowych trudno o uczucia. Dodatkowo u większości osób wzbudzają lęk i nierzadko obrzydzenie. Jednak dla innych ich uroda i prymitywne zachowanie jest czymś, co ich fascynuje. Jedną z takich osób jest Tomek - terrarysta z Rzeszowa.
Nowe Oblicze: Większość osób woli mieć w domu kota, chomika, papugi... A Ty od 2003 roku zajmujesz się terrarystyką.
Tomek: Tak, przygodę z terrarystyką zacząłem w lipcu 2003 roku, kiedy jako chłopiec byłem na kolonii w Kołobrzegu. Nie znaczy to jednak, że właśnie tam odkryłem moją pasje, którą są zwierzęta. Już od najmłodszych lat, a nawet od momentu kiedy zacząłem chodzić, fascynowałem się przyrodą, przede wszystkim różnorodnością w świecie zwierząt. Odkąd pamiętam zawsze oglądałem programy przyrodnicze i zawsze, gdy tylko nadarzyła się okazja łapałem do słoików wszystko co mnie zaciekawiło. Teraz wiem, że dobre to nie było, ale właśnie tego typu czynności przyczyniły się do tego że wybrałem terrarystykę. Można powiedzieć, że to mniejsze zło, bo żadne zwierzę nie jest szczęśliwe żyjąc w zamknięciu, ale lepiej kiedy hodujemy gatunki urodzone w niewoli, które nigdy nie poznały smaku wolności, niż trzymać osobniki pozyskane z natury.
T: Nie, nie przerażają. Przerażają mnie ludzie.
T: Będąc na kolonii jedną z atrakcji była wizyta u pana Jana Czerniela, który prowadził wystawę owadów i innych ciekawych bezkręgowców, takich jak ptaszniki. Właśnie tam po raz pierwszy miałem okazje zobaczyć na żywo, a także wziąć na ręce te wspaniałe stworzenia.
NO: Od jakiego gatunku zaczynałeś?
T: Będąc na tej wystawie nadarzyła się okazja zakupu pierwszych egzotycznych owadów, którymi były patyczaki indyjskie. Właśnie od nich zacząłem swoją przygodę z prawdziwą terrarystyką. Dopiero z czasem szukając różnego typu informacji w Internecie na temat innych gatunków owadów z rzędu straszykowatych, zacząłem się zagłębiać w tematykę innych zwierząt zaliczanych do grupy "zwierząt terrariowych", czyli pajęczaki, płazy czy gady.
NO: Jesteś posiadaczem dużej ilości zwierząt. Ile jest to gatunków na chwilę obecną?
T: Gatunków zwierząt mam około 90. Niektórych przedstawicieli po kilka sztuk. Chociaż liczba ta wydaje się stosunkowo duża, wcale nie znaczy, że cały wolny czas spędzam na hodowli. Zwierzaki te są na tyle mało wymagające, że spokojnie mogę do nich nie zaglądać nawet kilka dni i nie ma to żadnych negatywnych skutków.
NO: Część Twoich zwierząt ma dość mocny jad. Zdarzyła Ci się kiedyś jakaś niebezpieczna sytuacja?
T: Tak, wiele trzymanych przeze mnie zwierząt ma stosunkowo silny jad, jednak żadne z nich nie ma jadu, który mógłby posłać mnie na drugą stronę. Każdy z pająków, jest jadowity. Z tym, że jedne są na tyle niegroźne, że nawet nie są w stanie przebić ludzkiego naskórka. Pająki jakimi są ptaszniki posiadają albo jad porównywalny z jadem pszczoły czy osy, czyli ewentualne ugryzienie kończy się jedynie opuchlizną - gorzej, gdy ktoś jest uczulony, wtedy nawet pozornie niegroźna pszczoła może zabić - albo jad mocniejszy, który może mieć poważniejsze skutki, jak uczucie mdłości, wymioty i gorączka. Czasami trwa to nawet kilkanaście dni, dlatego ważne jest by udać się do szpitala, podczas gdy ma miejsce tego typu sytuacja. Oczywiście takie rzeczy dzieją się bardzo rzadko i głównie osobom, które są bardzo nieodpowiedzialne i nie mając w ogóle wiedzy o danym gatunku, zabierają się za ich hodowle. Jeśli ma się głowę na karku i wszelkie zabiegi w terrariach są przeprowadzane z należytą ostrożnością, najlepiej przy dodatkowej pomocy długiej pincety, nic złego nie powinno się stać.
NO: Jaki jest Twój największy sukces w hodowli?
T: Chyba nie mam największego sukcesu w hodowli. Raczej każde rozmnożenie jakiegoś gatunku cieszy mnie tak samo.
NO: Pracujesz w sklepie zoologicznym – to zazwyczaj pierwsze miejsce gdzie udają się zainteresowani kupnem zwierząt terrariowych, by zasięgnąć jakiś informacji. Dostałeś kiedyś takie pytanie, które całkowicie Cię zaskoczyło?
T: Tak, sklep zoologiczny to miejsce, gdzie najczęściej padają bardzo głupie pytania. Codziennie mam do czynienia z ludzka niewiedzą, jak i przedmiotowym podejściem do zwierząt - mowa tu nie o terrarystyce, a o rybkach czy chomikach, które jak mówią klienci "żeby pożyły 2 - 3 tygodnie, przecież dziecku i tak zaraz się to znudzi...". Kilkakrotnie zostałem zapytany przez naprawdę dorosłe osoby w wieku około czterdziestu lat, które przyszły z dziećmi: "Przepraszam, a czy tym żółwiem trzeba się opiekować?" W takich sytuacjach nóż w kieszeni się otwiera, że tak nieodpowiedzialne osoby wychowują dzieci. Często też klienci szukają u nas lekarstw na różne ciężkie stany zwierzaków, by tylko jakoś zaoszczędzić i uniknąć wizyty u weterynarza, co w większości przypadków jest konieczne.
Oczywiście nagminne jest nazywanie wszystkich jaszczurek kameleonami, wszystkich węży – jadowitymi żmijami i mówienie, że pająki ptaszniki to tarantule, gdzie jest to błąd, gdyż tarantulami nazywamy kilka południowo - i środkowoeuropejskich rodzajów dużych pająków z rodziny pogońcowatych.
NO: Ludzie są dość negatywnie nastawieni do wszelkiego rodzaju pająków i węży. Jaka była reakcja rodziny, znajomych? Zmieniło się coś od tamtego czasu?
T: Reakcja nie była najgorsza, w końcu na początku było to zaledwie kilka patyczaków. Co prawda hodowla bardzo szybko się powiększała, dlatego w miarę czasu, patrzono na mnie coraz bardziej krzywo, ale mimo to, że mój pokój zamienił się z czasem w jedno wielkie terrarium, nie było źle. Jeśli chodzi o znajomych, reakcje były i są różne. Jedni uważają mnie za świra, inni podziwiają i podchodzą do tego z dużym zainteresowaniem. Na szczęście moja dziewczyna liczy się z moją pasją i mimo tego, że sama nie wykazuje większego zainteresowania tego typu zwierzętami, nie ingerowała w rozwój mojej hodowli. Nigdy nie chciała bym ją zredukował tak jak robiły to dziewczyny moich innych kolegów z "branży", wie, że to moja cząstka i zawsze mi w tym kibicuje.
NO: Masz jakieś plany związane ze swoją hodowlą? Chcesz może dodać jakieś nowe, ciekawe gatunki?
T: Póki co ze względu na brak czasu staram się nic nie planować, a poświęcić więcej czasu obecnym podopiecznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz