Ich twarze były trupio blade. Głowy całkowicie pozbawione włosów. Oczy mieli czarne, szeroko otwarte, ale bez wyrazu. Skóra na przeraźliwie chudych ciałach pękała, tworząc płaty, gdzie niektóre odchodziły ukazując jeszcze żywą tkankę, z której sączyła się krew prawie tak czarna jak ich oczy. Nie mieli ubrań, jedynie okrywali się poszarpanymi, brudnymi płaszczami. Szli w moim kierunku, chwiejąc się i zataczając na bosych stopach, u których często brakowało palców, inne były owinięte zakrwawionymi bandażami. Podobnie było w przypadku dłoni, część z nich była całkowicie ich pozbawiona, inni wskazywali w moim kierunku czarnymi, sztywnymi, pokrzywionymi palcami. Próbowali coś mówić, ale ich zmarznięte usta odmawiały posłuszeństwa. Z otworów nosowych wydostawała się para, to dało mi pewność, że to nie są zjawy a istoty wciąż żywe.
Starałam się szybko znaleźć jakieś wyjście, co jednak było prawie niemożliwe. Postaci zbliżały się do mnie, dalej próbując coś powiedzieć. Jednej z nich patrząc w moim kierunku, udało się w końcu wydusić jedno słowo, po czym tłumnie zaczęli powtarzać:
- JEDZENIE!
Ktoś chce drugi odcinek słuchowiska?
Ktoś chce drugi odcinek słuchowiska?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz