wtorek, 24 maja 2016

Goło i wesoło. Czyli słów kilka o tym, jak praca rujnuje nam życie ;)

Pieniądze są ważne. Nie oszukujmy się, bez nich w dzisiejszych czasach trudno jest coś zdziałać. Tylko co, jeśli tych pieniędzy nie mamy, a praca z różnych względów nie wchodzi w grę - trzeba myśleć, kreatywnie! Pracując normalnie, dzień w dzień, wykonując te same czynności zauważyłam, że bardzo szybko człowiek się wówczas uwstecznia. Wiadomo jeśli czegoś nie robimy na bieżąco, nie wykorzystujemy swoich umiejętności, to one zanikają - jest to prawda powszechnie znana, a przez tak nielicznych stosowana. Dla większości jest to wygodna sytuacja, robią dzień w dzień, miesiąc w miesiąc i jak się uda rok w rok to samo, udając się w to samo miejsce, do tej samej roboty i tak samo narzekając jaka ona jest ch*jowa, ale generalnie nic w temacie nie robią, bo w sumie potrafią już to robić, nie muszą się uczyć niczego nowego, a kasa lepsza lub gorsza wpływa i nie trzeba się o nic więcej martwić. Gorzej jeśli nagle okazuje się, że pracę się traci i pora ogarnąć swoje życie na nowo, bo pojawia się ogólny niepokój, niekiedy panika związana z brakiem stałych przelewów na konto. Dlatego też uznałam, że skoro już studiuję i niewiele mi tego wspaniałego czasu zostało, to muszę go sensownie wykorzystać, chociażby na to by spróbować swoich sił w rzeczach o jakich kiedyś marzyłam i uważałam za nieosiągalne, a teraz mam świadomość tego, że to tylko kwestia moich chęci.

Żeby zrealizować jakiś cel zawsze czegoś nowego trzeba się nauczyć i nie ma zmiłuj. Trzeba wyjść do ludzi, wejść w dane środowisko, a czasami w ogóle zmienić swoje otoczenie, znajomych, oderwać się i zacząć wszystko od nowa. Szczególnie w młodym wieku (te dwadzieścia parę lat uważam raczej za mało, niż wiele) nie można stać w miejscu, być ograniczanym przez innych i myśleć co powiedzą znajomi, może się obrażą, wyśmieją, odwrócą - trudno skoro się tak stanie przez to, że człowiek chce się rozwijać, to niestety widocznie nie są warci tej znajomości i tym nie należy się przejmować, gdyż idąc do przodu poznajemy nieustannie niesamowite postaci, które często stają się inspiracją i bodźcem do kolejnych działań, a rozmawiając z nimi okazuje się, że właściwie każdy zaczynał tak samo, od wyznaczenia sobie celu i dążenia do jego realizacji. To takie proste! W sumie to wróćmy do kwestii kasy, od czego właściwie zaczynałam. Pracując i mając normalną wypłatę zauważyłam, że wielu rzeczy mi się odechciało robić, szłam na łatwiznę, nie chciało mi się już w sumie nic za wiele, dlatego też jak miałam opcję coś zrobić to wolałam to kupić. No bo kto bogatemu zabroni! I generalnie w połowie miesiąca moja sytuacja już była nieciekawa - chyba każdy to zna. Na tydzień przed wypłatą to już wypadało ograniczać racje żywieniowe, ale tak czekało się do kolejnej wypłaty i czas leciał. Aktualnie mój stan zarówno psychiczny jak i fizyczny uważam za dobry, nie jestem zniewolona robotą, grafikiem, obowiązkami, które mnie wkurzają, dosłownie goła i wesoła. Czasem coś się uda zarobić, więc można odłożyć na wyjazd, jedzenie wychodzi taniej, bo jak może niektórym wiadomo, aktualnie mam fazę na chwasty, więc automatycznie dużo oszczędzam na jedzeniu. Jeśli mam coś kupić, teraz kilka razy myślę zanim to zrobię. Sprawdzam dokładnie jakość i pochodzenie produktów. Kupuję to, co jest mi potrzebne. Tyle ile mogę - robię sama. Jeśli czegoś nie umiem zrobić - to się uczę. Dzięki czemu po kilkumiesięcznych poszukiwaniach solidnego regału w sklepach, udałam się na swój strych, następnie do garażu i ze znalezionych elementów zrobiłam go, bez niczyjej pomocy i wkładu finansowego. A porównując jego wytrzymałość to tych gotowców dostępnych w sklepach - one mogą się przed nim schować!

Wydawać się może, że teraz żyje mi się biednie. Ja uważam, że żyje mi się ciekawiej. Jeśli mam w głowie jakiś pomysł, próbuje go zrealizować, dzięki czemu się uczę, nabywam nowe umiejętności i przede wszystkim mam czas myśleć! A odłożone pieniądze mogę sensowniej wykorzystać. I pewnie tym tekstem strzelam sobie w kolano, bo kto by mnie teraz chciał zatrudnić. Tylko patrząc przyszłościowo, skoro ktoś chce dobrego pracownika, to raczej takiego, który nie boi się wyzwań i coś umie, a praca na kasie w spożywczaku, zbiorach, czy sprzątaniu nie nauczy mnie niczego, a raczej zabije jakiekolwiek chęci walki i rozwoju - ile wart jest taki pracownik? Trzeba korzystać, póki jest czas, uczyć się, rozwijać, próbować. Nie bać się ruszyć dupy, szczególnie jeśli nie mamy jeszcze dużych zobowiązań, rodziny, dzieci i hipoteki na głowie, bo wtedy nie będzie łatwiej. Ogólnie później nie będzie łatwiej niż jest teraz. Później będzie już tylko trudniej. Im dłużej się zwleka, tym bardziej wydaje się to niemożliwe, a człowiek staje się tchórzliwy.

To, czy czujemy się z tym gorsi lub lepsi zależy tylko od nas. Nikt nie jest w stanie przewidzieć ile masz gotówki przy sobie albo pieniędzy na koncie, albo czy w ogóle masz konto. Ja nie mam. A mimo to idąc ostatnio do Media Expert w poszukiwaniu normalnej myszki do kompa, takiej na kablu... byłam z każdego regału atakowana przez niezwykle miłych i całkiem niezłych pracowników sklepu, którzy z uśmiechem od ucha do ucha oferowali swą pomoc. Tym sposobem nie wiem jakim cudem znalazłam się na pralkach, ale mniejsza o to. Dało mi to w sumie to myślenia. Ile trzeba zapłacić człowiekowi by tak pracował? Albo jak go złamać? Sorry, ale na bogatą nie wyglądałam, a czułam się jak jakiś VIP - a o tym właściwie napiszę już jutro, bo jak się okazało po raz kolejny, że czasem warto spróbować, bo kto wie, może się udać.

A więc kończąc - nie zawsze gotówka oznacza fajne, ciekawe życie, znam masę ludzi, którzy mają spokojną sytuację finansową a życie nudne jak flaki z olejem, natomiast osoby mające cele w życiu i nie bojące się ryzyka - czeka często trudna, ale wspaniała przyszłość. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz